No i zaczęło się. Wysiadając z autobusu wiedzieliśmy że to jest nasz ostatni środek transportu przez następny kilkanaście dni. Teraz zostaliśmy sami naszymi plecakami. Nasi tragarze wyruszyli piersi, z nam zostało tylko dwóch przewodników. Jeden wyruszył pierwszy, a drugi został na końcu aby zamykać naszą drużynę.
Naszą wyprawę rozpoczęliśmy na wysokości 1000 m nad poziomem morza. Nasza marszruta przebiegała na różnym poziomie raz chodziliśmy niżej, a raz wspominaliśmy się nawet na 2000 metrów. Przyroda na tej wysokości zupełnie nie przypominała naszych gór. Tutaj mieliśmy prawdziwą dżunglę, kwitnące rododendrony, skaczące małpki i tylko nielicznych miejscach jeszcze widać było śnieg.
Tego dnia pierwszy raz zjedliśmy typowo nepalskie danie na obiad czyli Dal Bhad. Była to zupa z soczewicy, potrawka curry, ziemniaki i fasola szparagowa, duszony szpinak lub szczaw oraz pikle. Do chrupania był cienki indyjski naleśnik najczęściej z mąki z soczewicy i ciecierzycy. Niewątpliwą zaletą była nieograniczona ilość dokładek wliczona w cenę. Danie za każdym razem kiedy je jedliśmy smakowało trochę inaczej. Czasami było bardziej ostre, czasami dodane były inne przyprawy, inne warzywa.